Puppa

fragment

Na szlaku ruch ustał zupełnie. Wypełnione po brzegi kruszywem węglarki przejechały, szumiące i od czasu do czasu gwiżdżące lokomotywy zniknęły za zakrętem, jedynie ciepłe od upału powietrze falowało na horyzoncie. Z podkładów kolejowych, impregnowanych kreozotem karbonowym, wysoka temperatura wydestylowała charakterystyczny zapach smoły, unoszący się wzdłuż torowiska. Bieniol lubił ten zapach, ponieważ przypominał mu dzieciństwo. Lubił inhalować się przeszłością, wracać wspomnieniami do tamtych, o wiele łatwiejszych i beztroskich dni. To go uspokajało. Szczególnie tutaj, na torach, na banie jak to mówił, czuł się wyluzowany. 

Stał na tłuczniu opierając jedną nogę o szynę i zerkał w notatnik. Zapisywał rodzaj i godziny przejazdów pociągów. Pięć minut opóźniony - zamruczał, gdy skonfrontował dzisiejszy przejazd z zeszłotygodniowym. Następnie rozejrzał się wokoło i zagwizdał krótkimi dźwiękami na swoich kompanów, aby wygramolili się z krzaków. Po chwili czterech rosłych młodzieńców stało obok niego. Wszyscy w brudnych od węgla ciuchach. Błękitne niegdyś jeansy, teraz ozdobione czarnymi i rdzawymi plamami, przypominały trochę camo, wojskową odzież maskującą. Koszulki, tu i ówdzie przetarte, lepiły się do młodych ciał zostawiając na skórze szare plamy pochodzące od potu zmieszanego z pyłem węglowym. Jedynie białe twarze, a także białe ręce z błyszczącymi paznokciami świadczyły o tym, że to niewinne chłopaki z familoków w czystości chowane. 

Za trzy godziny bydzie sam jechać cug z kopalni Mysłowice - oznajmił kompanom Bieniol. Mocie Puppa? - zapytał kolegów. Toć, że momy! - odezwał się jeden z nich. Pokożcie. - rozkazał Bieniol. Koledzy zaprosili go w krzaki, gdzie na trzech pustakach leżących na ziemi spoczywała duża lalka, przypominająca człowieka. Ciało, zszyte z worków jutowych, wypełniono słomą. Na nogi naciągnięto wysokie zimowe buty. Materiałowe spodnie i koszula flanelowa dobrze imitowały posturę dorosłego człowieka. Nie udała się jedynie twarz, wypchana szmatami i pomalowana czerwoną szminką oraz czarnymi mazakami. Z bliska przypomniała erotyczną lalkę z rozdziawionymi ustami, napompowanymi wargami i czarnymi oczami. Z daleka zaś budziła przerażenie. Dla złagodzenia wyglądu, na głowę nałożono wełnianą czapkę, by nie skupiać się na twarzy. 

Podobała się Bieniolowi. Właśnie tak sobie ją wyobrażał. Dobro robota. - pochwalił Bieniol chłopaków. Bieremy ta Puppa pod wiadukt na Richterze. - rozkazał i wrzucił kukłę na plecy koledze. Szli nasypem, wzdłuż ogródków, zachowując się możliwie jak najciszej. Działkowcy, zajęci głównie sprzątaniem, nie zwracali na nich uwagi. Gdy całą ekipą znaleźli się na miejscu, Bieniol, spojrzał na rury wiszące nad torami, następnie wszedł na platformę serwisową owych rur i ostrożnie wciągnął tam kukłę. Ułożył ją na kracie pomostowej, tak by nie wzbudzała niczyich podejrzeń. Zrobił jeszcze kilka kroków w przód i w tył chcąc jakby znaleźć najlepsze miejsce do zrzutu. W końcu stanął centralnie nad torem, zagwizdał na kolegów, którzy kciukiem w górę, potwierdzili dobrą pozycję i zszedł uśmiechnięty. 

Dobra, terozki idymy nazot. - rozkazał, po czym razem wrócili do miejsca skąd obserwowali pociągi. Jo ściepna Puppa prosto pod lokomotywa, a jak pociąg bydzie stować, to wy zakryncicie handbrymzy w wagonach. - oznajmił. Ale po co? - zapytał jeden z nich. No, jak po co? Coby niy ruszył. - oburzył się Bieniol. A jak maszyniok dostanie hercszlagu? - zapytał ponownie. Synek, ło to sie niy martw, jo to biera na siebie, zresztom, maszynioki som już przyzwyczajone do takich mecyji, bo ludzie durś skokajom pod pociongi. Skrzywili się. 

Bieniol wiedział, że ich nie przekonał, a bynajmniej ośmielił. Tłumaczył sobie, że zareagowali właśnie tak, bo ich przestraszył oraz zdominował. Zrozumiał również, że musieli się zgodzić, aby nie wyjść przy nim na cykorów. Młode to i gupie, wpiyrw napolajom sie na tako akcja, robiom Puppa, a jak majom jom ściepnonć, to cipiom i mie wołajom, żebych jo ściepnoł - pomyślał wyciągając notatnik z kieszeni. Oni zaś weszli w krzaki, gdzie usiedli na kamieniach i czekali. Z nudów palili papierosy. Obserwowali się wzajemnie. Czymu nic niy godocie? - zapytał Bieniol? A co tu godać? Zrobi sie i tyla. - odparł jeden z nich. 

Zza zakrętu wyłoniło się wahadło cystern. Szyny syknęły jak wąż ostrzegający o ataku. Bieniol słysząc charakterystyczny dźwięk, spojrzał na świetlny trójkąt ułożony z przednich lamp lokomotywy po czym zszedł z podtorza wtranżalając się do chłopaków w zarośla. Z syreny wydobył się sygnał baczność!.

Przyczajony, wciąż zerkał w notatnik zapisując czas przejazdu pociągu. Nie chciał aby go widziano, ponieważ mogłoby to spowodować wizytę Sokistów, którzy zepsuli by misternie przygotowywany od kilku dni przez chłopaków plan. Wolał schować się i przeczekać, aż potężny Gagarin przemknie obok nich. 

Stres, podkręcany dźwiękiem dieslowskich silników dawał się mu we znaki podwyższając tętno. Do tego sen, prześladujący co kilka miesięcy koszmarny sen, w którym leży na torach, a ostra obręcz koła rozcina jego ciało na dwie równe połowy, wywoływał gęsią skórkę na rękach. Jeszcze chwila, myślał, jeszcze kilkanaście sekund i będzie po wszystkim.

fot. Marek Urlik


8.10.2023

Filmy o tematyce śląskiej

Publikacja 10 albumów, które wpłynęły na mój muzyczny gust.

Memuar z czasów zarazy. Lata dwudzieste XXI wieku.

Filmy drogi

Teksty chronione są prawem autorskim. Obsługiwane przez usługę Blogger.