Das ist das!

fragment

W upalny dzień gorące powietrze leniwie drgało między blokami próbując pobudzić mnie i moich starszych kolegów do jakiegokolwiek działania. Na próżno. Osiedlowy stupor połączony z nudą osiągał maksimum zamieniając witalność w paraliż wtapiający ciała w drewnianą ławkę. Jedynie tępy wzrok szerokokątnie obejmował jednakowe okna i rejestrował zmęczonych upałem sąsiadów, którzy stali gołymi stopami na parzących płytach balkonów przestępując z nogi na nogę.

Niektórzy z nich wyciągnęli rozkładane leżaki turystyczne i próbowali zaznać spokoju. Otwarte okna na wyższych piętrach wcale nie chłodziły mieszkań, wręcz przeciwnie, wpuszczały do środka żar podduszając blok, który z braku powietrza prężył się smolistymi żyłami spękanych płyt. 

Popołudnie mijało sennie do momentu gdy przed oczami zaszeleściło mi coś kolorowego. Soczewki natychmiast wyostrzyły pole widzenia i skupiły się na roznegliżowanej kobiecie dumnie prężącej ciało na tle czerwonych liter układających się w wyraz Praline. Łapczywie wydarłem koledze gazetę z ręki i odskoczyłem na bok. Drżącymi rękoma zacząłem wolno przewracać strony i zapisywać w pamięci każde zdjęcie.

Moja twarz płonęła na czerwono, serce waliło młotem, skóra błyszczała politurą potu. Kiedy dotarłem do ostatniej strony szybko przekartkowałem gazetę do początku i znów oglądałem. Tym razem poczułem się nieswojo, więc usiadłem na ławce zgięty wpół niczym scyzoryk z otwartym korkociągiem. Nade mną przyspieszonym oddechem sapali koledzy, którzy za wszelką cenę chcieli też zobaczyć kobiece ciała w skali makro.

Wolniej, wolniej - krzyczeli. A co niektórzy macali palcem jakby skanowali kształty. Nasycałem się tym atlasem anatomicznym i jednocześnie dziwiłem dlaczego akurat w taki sposób skonstruowane jest ludzkie ciało. Nikt wcześniej nie opowiadał mi o procesie rozrodczym ssaków. Rodzice wstydzili się, a pani w szkole, gdy tylko pojawiały się w nas jakieś niezrozumiałe żarty bądź pytania dotyczące seksualności, mówiła dyplomatycznie, że dopiero w siódmej klasie zostaniemy podzieleni na grupy damsko-męskie i nauczycielka od biologii wytłumaczy nam co to jest niteczka życia, zygota i gameta. 

Nie zamierzałem tyle czekać, chciałem to wiedzieć już, tu i teraz, a tak po za tym, nie zadowalały mnie niezrozumiałe naukowe pojęcia, ponieważ szukałem odpowiedzi prostych, bezpośrednich wręcz obrazkowych. Dlatego kiedyś pod nieobecność rodziców wysznupałem z matczynej szafki na ubrania książkę, którą nagminnie chowano w domu przed moimi ciekawskimi oczami. Włożona głęboko raziła czarnymi literami na grzbiecie - “Sztuka kochania”. 

Wyciągnąłem ją delikatnie spod stosu swetrów uważając, aby nie rozerwać okładki obłożonej celofanem i w napięciu zacząłem wertować. Nie zwróciłem uwagi na autora, zresztą był nieważny. Ważne, że pewne rozdziały posiadały liczne ilustracje, które przedstawiały kształty kopulującej kobiety i mężczyzny w różnych pozach. Moja wyobraźnia natychmiast zadziałała. 

Dodatkowo z boku obrazków, na schemacie, przedstawiono za pomocą kresek, fallusa oddziaływującego na narząd rodny kobiety. I właśnie to najbardziej mnie zastanawiało. O co tutaj chodzi. Do tej pory kierowałem się raczej instynktem i nie analizowałem praw mechaniki ruchu posuwisto-zwrotnego.

Liczyła się nagość, wzwód i przyśpieszone bicie serca. Wciąż jednak nie rozumiałem nic z tych rzeczy, a wstyd nie pozwalał zapytać rodziców. Po przestudiowaniu odłożyłem książkę na miejsce uważając aby nie zaburzyć poukładanej w kostkę garderoby. Byłoby larmo gdyby matka odkryła, że grzebałem w jej szafce. Trochę się tego obawiałem i przez pierwsze dni natrętne myśli nie pozwalały mi cieszyć się małoletnim życiem. 

Dopiero później odkryłem, że na wszystkie pytania bezpośrednio i w miarę wyczerpująco odpowie mi osiedle, a dokładnie starsi koledzy.

bogowie osiedla

14.01.2023

Filmy o tematyce śląskiej

Publikacja 10 albumów, które wpłynęły na mój muzyczny gust.

Memuar z czasów zarazy. Lata dwudzieste XXI wieku.

Filmy drogi

Teksty chronione są prawem autorskim. Obsługiwane przez usługę Blogger.