Ze slickiem

Nigdy nie kochałaś deskorolki. Kochałaś tylko ciuchy. Magda nie pierdol, wiedziałem o tym od zawsze. Kręciła cię ta cała moda, która przychodziła ze stanów. Szerokie, spuszczone spodnie, za duże bluzy z kapturem i amerykańskie buty na deskę. Tak, czułem to od początku kiedy cię poznałem. Zwracałaś uwagę na metki. Logo i emblemat działały na ciebie jak magnes. Były pieprzonym wyznacznikiem twoich znajomości. Przypomnij sobie jak latałaś w ekipie tych pozerów, którzy nosili decki pod pachą, których stopy zdobiły czyste, niezdarte Etnisy 23 Salvadore Barbier. 
Bogowie Osiedla Ze slickiem
Och, ty pizdo, a ja zajeżdżałem się dla ciebie, pociłem, brudziłem, krwawiłem i łamałem. Moje Vansy były tak dziurawe, że musiałem je lepić łatami ze skóry. Wyglądałem jak szmaciarz, nijak nie mogąc zwrócić twojej uwagi. Co? Nie było tak? Nie pierdol, bo nie miałem bluzy Toy Machine ani spodni Alien Workshop jak twoi pieprzeni kumple. Za to miałem zajawkę na kickflipy, slide’y i inne grindy. Coś o czym oni mogli tylko pomarzyć. Skejty z bogatych domów. Zawsze lepiej ubrani niż utalentowani. Bananowcy. O co mi chodzi?

Kompletna deska z trackami i kółkami kosztowała około pięciu stów, a zarabiało się siedemset pięćdziesiąt zeta. Cały miesiąc harowałem na ten kawałek drewna, a dla twoich kumpli to był kaprys. Rodzice wynagradzali wam brak czasu, spełniając wszystkie zachcianki. O to mi chodzi, żeby cię wreszcie uświadomić, że byłaś… Tak? To po co przychodziłaś na pomnik? Popatrzeć jak chłopaki czeszą triki? Nie, ty tam przychodziłaś wyrwać tych czyściejszych i lepiej ubranych skejtów. Nie no nejmów w airwalkach, którzy wykręcają z potu swoje koszulki na zimne, granitowe płyty. Tylko tych, którzy więcej siedzą niż jeżdżą albo tych którzy tylko siedzą. A co potem? Potem ścierwiłaś się z nimi w Mega Clubie na starym dworcu w Kato. Macali twoje duże cycki i wkładali ci palce do cipy. Tylko na tyle im pozwalałaś. Może i dobrze, bo z żadnym z nich nie ułożyłaś sobie życia. A gdyby cię któryś zalał? Matka wyrzuciłaby cię z domu, a ty pewnie wyskrobałabyś się widelcem gdzieś w kiblu. 
A z resztą. Twoja matka była dziwna. Zawsze jak przychodziłem do ciebie patrzyła na mnie jakbym miał trzy głowy. Zagadywała w taki sposób, że nie chciało mi się odpowiadać. Dobrze, że nigdy nie została moją teściową. Franca. A ty jej jeszcze słuchałaś! No tak, przecież dawała ci hajs, więc musiałaś słuchać. Ale z tego co wiem ona nigdy nie była twoją przyjaciółką. Nie zwierzałaś się, nie rozmawiałyście na tematy nazwijmy to… młodzieżowe. Co? … Zamknij się, bo teraz ja mówię. Nie lubiłem twojej matki, dlatego nie lubiłem do ciebie przychodzić. Obserwowała mnie. Mój śląski akcent i gwara sprawiały, że czułem się gorszy. Pieprzona inteligencka rodzina. Ę, Ą, Ę. Rodzice po studiach, od malutkości chuchani, dmuchani, pod kloszem chowani. Rączki jak u pianistów. I ja. Z rynsztoka, wyrażający się niezrozumiałymi słowami. 
Och… Nasza znajomość to był mezalians. Nie potrafiłem sobie wyobrazić wtedy, by moi starzy i twoi usiedli do wspólnego stołu. Nie dogadalibyśmy się. Dlatego może lepiej, że masz teraz swoje życie gdzieś tam. A tak na marginesie. Wu-Tang Clanu też nie lubiłaś? Wiedziałem o tym. To bujanie się w Mega do „Da mystery of Chessboxin’” wychodziło ci sztywno i tak jakoś sztucznie wręcz komiczne. Wiedziałem, że to nie twoja muzyka. Mało tego, wiedziałem, że ty prawie wcale nie interesujesz się muzyką, nie słuchasz jej. Ale spoko, czego to człowiek nie zrobi dla mody co? No dobra, nie tak ostro. Przyjmijmy, że byłaś na etapie poszukiwania swojego vajbu i słuchałaś czego popadnie, to rapu trochę, to hardcore’a, to rocka. To znaczy, żeby dobrze się wyrazić, ty szukałaś nie muzyki, nie subkultury tylko mody. Trendu, który był w tamtym czasie na topie. I znalazłaś. Hip-hop. A do tego skateboarding. Gdzieś tam sprayem się umazałaś i parę razy break dance cię wygiął. 
Pamiętasz? I co? Wstyd ci? Nie, nie wstyd. To normalne w twojej osobowości. Nie będę robił tutaj psychoanalizy, bo kiepski ze mnie Freud, ale obserwacjom i wnioskom nie da się zaprzeczyć. Madzia, byłaś pozerką, sezonową dziewczyną, chcącą być na czasie. Równałaś do trendu, który wyznaczała amerykańska kultura w naszym, wyjałowionym postkomunistycznym społeczeństwie. I dlaczego mnie tak to wkurza? Bo ten vajb we mnie został do teraz, a w tobie wygasł. No, spójrz na siebie. Obcasy, żakiet, kostium. Ani śladu po tamtych czasach. Nawet w empetrójce jakieś gitarowe melodyjki. Shame on, shame on… Ta stylówa ci nie pasuje. Wyglądasz nijako. Tak trochę korpo, dress codowo i H&Mowo. Zbyt chropowato. Jak cię dotknąłem miałem wrażenie, że to grip na desce. Dziwne. Wtedy byłaś gładka, jakby ze slickiem. Wyróżniałaś się z tłumu. Teraz zlewasz się z nim. Co? Kim jestem żeby cię oceniać? Już teraz nikim ważnym dla ciebie. Dlatego nie każę ci z powrotem wkładać szerokich portek i bluz z kapturem. Raczej tylko mówię jak postrzegam cię po latach… A, dobra… Ty też spierdalaj!













29.10.2014

Filmy o tematyce śląskiej

Publikacja 10 albumów, które wpłynęły na mój muzyczny gust.

Memuar z czasów zarazy. Lata dwudzieste XXI wieku.

Filmy drogi

Teksty chronione są prawem autorskim. Obsługiwane przez usługę Blogger.