Moje ulubione sceny #7 Niedokończona sympatia

Ostatnio jestem bardziej naćpany życiem. Pewnie to za sprawą wiosny. Nie ma się co dziwić. Towar wchodzi niesamowicie. Dni robią się dłuższe. Temperatura wzrasta. Słońce świeci mocniejszymi promieniami. Pełen odlot. Mam jednak wrażenie, że chcesz mnie zapytać, jak ćpun ćpuna o najważniejsze – zwalniasz czy przyśpieszasz? Hmmm. Przyśpieszam. Wiosna daje mi kopa. W zasadzie to przedlato. Przyroda w pośpiechu jakiś czas temu zlikwidowała wiosnę. Dlatego mniej więcej od momentu, gdy przestawiamy godzinę do przodu, mój świat się rozpędza. Nabiera prędkości. Uczucia przestają mieć znaczenie. Liczy się namiętność. Nie zastanawiam się czy to ma sens. Dziewczyno, pędźmy dalej. Nie przejmuj się. Emocje w nas wygasną. Znajomości zostawiam niedokończone. A kiedy złapię już swój rytm, zwalniam do prawidłowej prędkości, a nawet zatrzymuję się na chwilę. Na tych postojach wspomagam się piosenkami z dzieciństwa, które są moim hamulcem. Mam wtedy czas na przemyślenia. I nie ukrywam, że chyba najbardziej żal mi tych niedokończonych sympatii. Zupełnie jak w piosence Massive Attack – Unfinished Sympathy. 




Teledysk do tej piosenki pierwszy raz zobaczyłem w Mtv, na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy ta stacja była jeszcze stacją muzyczną. Pamiętam, że bardzo mi się spodobał nie tylko pod względem wizualnym, ale także muzycznym. Dźwięki jak na tamte czasy odznaczały się świeżością. Nie był to czysty hip hop, ale jakieś loopy perkusyjne zmiksowane z samplami plus damski wokal. Dopiero kilka lat później dowiedziałem się, że to acid hip-hop czyli trip-hop. Zacząłem interesować się grupą Massive Attack i zdobywałem ich kawałki. Na wymianie kaset video dorwałem także składankę teledysków, wśród których był ten clip. Oglądałem go kilka razy w tygodniu. Dziś śmiało mogę stwierdzić, że obraz do tego utworu ma wartość ponadczasową. Świadczy o tym nie tylko ponad 9 milionów wyświetleń na youtube, ale także fakt, że ja odświeżam go sobie co jakiś czas. A dlaczego? Bo jest fajny i prosty. Ma banalną fabułę.

Dziewczyna, a dokładnie Shara Nelson idzie chodnikiem ulicy miasta. Jej krok wydaje się zrezygnowany, jej twarz zdradza cierpienie, a do tego uczuciowo wyśpiewuje tęsknoty po utracie ukochanej osoby. Ten kilku minutowy film został nakręcony techniką jednego ujęcia. Czyli nie było żadnych dubli, powtórek ani innych cięć. Według mnie to jeden z ideałów one shota. Smaku dodają mu promienie zachodzącego słońca, które harmonijnie komponują się z klimatem utworu.

Już jakiś czas temu byłem bardzo ciekawy gdzie nakręcono ów teledysk. Poszperałem trochę w Internecie i znalazłem. Zdjęcia zrealizowano w styczniu 1991 roku w Los Angeles, na West Pico Boulevard między S. New Hampshire Avenue i Dewey Avenue. 


Film rozpoczyna się od momentu, gdy jeden z gangsterów obraca dwie, metalowe kulki w dłoni, po czym wraz ze swoimi kumplami i psem w okularach rusza w kierunku kamery. Zgodnie ze zdjęciami z Google Street View ma to miejsce przy tym niebieskim murku, którego jeszcze wtedy nie było. 

 

Później widzimy dziecko, które strzela z zabawkowego karabinu na ulicy. 

 

W dalszym ujęciu można zauważyć jak chłopak podpierający ścianę daje znak Sharze Nelson, że powinna już iść, ponieważ kamera właśnie się na nią kieruje. Ciekawostką jest to, że drewniane słupy elektryczne oraz parkometry wciąż tam stoją. 





Sklep z ubraniami dla dzieci, który mieści się przy West Pico Boulevard 2524, uchował się do dzisiaj, ale po spojrzeniu na zdjęcia wydaje mi się, że sprzedają tam teraz ubrania dla dorosłych. To właśnie tutaj w wystawowe okno wraz z dzieckiem wpatruje się Grant Marshall a.k.a. Danny G z Massive Attack (bordowy flayers), który później idzie za Sharą.







Przy skrzyżowaniu z South Berendo St, na teledysku możemy zauważyć starszego mężczyznę, który siedząc pod murem, przytula radio i buja się w rytm muzyki. Dziś w tym miejscu mieści się szkoła Tae-kwon-do. 






Po przejściu przez jezdnię, w głębi widać kolesia w szarym prochowcu, który odkłada słuchawkę telefoniczną i rusza za Sharą. Jest to Robert del Naja a.k.a 3D, jeden z założycieli Massive Attack. Budka telefoniczna, z której dzwonił została obrócona o 90 stopni i dziś stoi na West Pico Boulevard co potwierdzają zdjęcia. Fryzjer i salon piękności również przetrwał. Na teledysku wychodzą z niego dwie kobiety. Nawet ściany są pomalowane tak jak dwadzieścia trzy lata temu, na biało-niebiesko-czerwono. 






Ostatni z członków zespołu Andrew Vowles, ps. Mushroom dołącza do ekipy w pobliżu teraźniejszego Meat Marketu, pchając prawdopodobnie rozkładane łóżko polowe. Na uwagę zasługuje również mężczyzna z tuszą mięsa na rękach.









Zwrot akcji, a w zasadzie zwrot kamery o sto osiemdziesiąt stopni ma miejsce w okolicach budki telefonicznej kilka metrów za skrzyżowaniem. Od tego momentu obserwujemy Sharę od tyłu. Sklep spożywczy, z którego dwie Murzynki kradną winogrona i rzucają się nimi stoi tam do dziś. Jeśli dobrze się przyjrzeć zdjęciom z Google Street View, można by zauważyć winogrona w kartonach. 






Kamera staje przy następnej budce telefonicznej, która niestety nie przetrwała do obecnych czasów. Shara dochodzi do ulicy Dewey Avenue, w ktorą skręca. 





Oglądając tego one shota zawsze zastanawiałem się czy kręcono go na spontanie czy przygotowywano się? Po totalnej analizie, mogę śmiało stwierdzić, że nie był to spontan. Ludzie, którzy się w nim pojawiają, nie są przypadkowi. Cały ten uliczny ruch i zgiełk został zainicjowany na potrzeby filmu. Skąd taki wniosek? Wystarczy spojrzeć na obecne fotki tej ulicy. Prawie nic się na niej nie dzieje. W porównaniu z clipem jest pusta. Wątpię w to, żeby dwadzieścia trzy lata temu codzienne życie tętniło tam tak jak w filmie. Latynoscy gangsterzy, człowiek bez nóg na deskorolce, Indianin, całująca się para staruszków, kobieta rozdająca ulotki, dziadek przytulający radio pod murem, dwóch alkoholików pijących przy sklepie, Murzynki rzucające winogronami – to statyści. Szkoda, że nie wiedziałem tego za małolata. Reżyser i scenarzysta po mistrzowsku wkręcili mnie w klimat amerykańskiej ulicy. Ale jest tam również jeden mistake. Wystarczy dokładnie przyjrzeć się szybom w sklepie, obok którego przechodzi Shara zaraz na początku clipu. Da się zauważyć kamerę, a dokładnie steadicam. Dobrze, że zwróciłem na to uwagę dopiero jakiś czas temu, ponieważ gdybym wiedział to wcześniej, cała magia tego obrazu by zniknęła.

6.04.2014

One response to Moje ulubione sceny #7 Niedokończona sympatia

  1. Anonimowy says:

    Myślę, że jest to jeԁen spośród fantastycznych artykułów jakie spotkałam.
    Jestеm rada, żе moցłam się z nim zapoznać.
    Proszę o więсej:).

    Also visit my web blog ... okna plastikowe czy domy drewniane (Journals.Fotki.Com)

Filmy o tematyce śląskiej

Publikacja 10 albumów, które wpłynęły na mój muzyczny gust.

Memuar z czasów zarazy. Lata dwudzieste XXI wieku.

Filmy drogi

Teksty chronione są prawem autorskim. Obsługiwane przez usługę Blogger.