Chopcy z Roosevelta

     Na “Chopców z Roosevelta” do Teatru Nowego w Zabrzu poszliśmy przypadkiem. Ja, z miłości do lokalnych opowieści, oni, z miłości do biało - niebiesko - czerwonych barw. Nie wiedziałem czego się spodziewać, oni bynajmniej, ponieważ sztuka nie została napisana specjalnie na sceniczne deski, tylko powstała z inspiracji reportażem Pawła Czado - “Górnik Zabrze: opowieść o złotych latach”. Jedyną gwarancją zadowolenia była obsada złożona z aktorów znanych mi z innych przedstawień wystawianych w śląskich miastach.

Publiczność dopisała, bo prawie zapełniła niewielką salę. Potężny żyrandol świecił nam nad głowami, a ja zauważyłem, że wiele osób znalazło się tam przypadkowo, szczególnie kobiet, wypindrzonych, wypacykowanych jakby makijaż i szpilki dodawały im większej wrażliwości. A może po prostu kobiety, dziewczyny i żony były tylko dodatkiem do chłopaków, facetów i mężów, kiedyś zadymiarzy, dziś piknikowych kibiców siedzących spokojnie na rodzinnej trybunie, wygodnie jak właśnie w teatralnym fotelu. Mniejsza z tym, płeć piękna prawdopodobnie z poświęcenia usiadła na widowni, bo jak wiadomo nie każda kobieta lubi piłkę nożną.

Na początku miałem trochę obaw, bo pierwsze sceny ślamazarnie się wlokły. Toczone wyuczonym przez aktorów językiem śląskim nie bardzo przekonywały do prawdziwości. Dopiero po wejściu Joanny Romaniak sztuka nabrała dynamiki. Zrobiło się lokalnie. Właśnie tak jak chciałem, swojsko, po naszymu, jakbym przeniósł się pod familok i tam obserwował zmagania z balem podczas wety. To mi wystarczyło by poczuć heimat, by wcisnąć REW i cofnąć się do lat nie tak znów odległego dzieciństwa, ale już zupełnie niedostępnego ze względu na zmieniającą się rzeczywistość. Magia teatru działała. Czułem się dobrze i chciałem żeby ta sztuka trwała i trwała. I choć co jakiś czas na scenie śpiewano stadionowe przyśpiewki gloryfikujące drużynę z Zabrza, muszę przyznać, że mnie jako kibica zupełnie innego śląskiego klubu, nie drażniły, ale wywoływały ochotę by wyśpiewywać peany na temat swojego klubu. Ciekawie również prezentował się Maciej Kaczor, który oprócz wybornej gry aktorskiej, zaprezentował niezwykłe umiejętności piłkarskie. Świetny drybling oraz kapkowanie zdradzały prawdopodobnie czynne zajmowanie się tym sportem.

Niestety, wszystko co piękne, kończy się i po półtorej godziny kurtyna opadała. Aktorzy zostali nagrodzeni brawami, które podczas kolejnych wyjść (a było ich trzy) przekształciły się w owacje na stojąco. Z teatru wyszliśmy zadowoleni i długo jeszcze później rozmawialiśmy o sztuce. Ja, bo nasączyłem się śląską kulturą, oni, bo drużyna piłkarska, którą mają w sercu od dawna została z szacunkiem uhonorowana. 

SPEKTAKL INSPIROWANY KSIĄŻKĄ PAWŁA CZADO “GÓRNIK ZABRZE. OPOWIEŚĆ O ZŁOTYCH LATACH”.

data: 15 października 2022

Reżyseria: Jacek Głomb
Scenografia: Małgorzata Bulanda
Ruch sceniczny: Witold Jurewicz
Muzyka: Bartosz Straburzyński
Realizacja świateł: Wacław Czarnecki

Obsada: Hanna Boratyńska, Anna Konieczna, Joanna Romaniak, Maciej Kaczor, Krzysztof Urbanowicz, Andrzej Kroczyński, Jakub Piwowarczyk, Marian Wiśniewski


19.05.2023

Filmy o tematyce śląskiej

Publikacja 10 albumów, które wpłynęły na mój muzyczny gust.

Memuar z czasów zarazy. Lata dwudzieste XXI wieku.

Filmy drogi

Teksty chronione są prawem autorskim. Obsługiwane przez usługę Blogger.