Kilkanaście brunatno ceglanych familoków pokolorowanych pomarańczowo-czerwonymi barwami jesieni zachęcająco przebijało zza brudnych szyb autobusu 127, którym właśnie robiłem pętlę po Bytomiu. Wysiadłem więc na przystanku Kolonia Zgorzelec by po raz kolejny przyjrzeć się temu niezwykle malowniczemu miejscu na Górnym Śląsku.
Zauważyłem, że budynki nieopodal przystanku reprezentatywnie oddawały klimat robotniczego osiedla, gorzej natomiast było w głębi, gdzie część z nich w opłakanym stanie niszczało szpecąc to miejsce paździerzem lub pustakami w oknach i drzwiach. Na szczęście jedna z tablic z dwunastoma złotymi gwiazdkami informowała o rewitalizacji tego miejsca.
I to mnie ucieszyło, ponieważ roboty budowlane trwały w najlepsze, wozy Drzymały wypluwały robotników ze swoich wnętrzności, a materiały budowlane niczym klocki domina stały przy ogrodzeniu. Konserwator zabytków wykonał pierwszy ruch, co umożliwiło przywrócenie tych familoków do użytkowania w niezmienionym, oryginalnym stanie sprzed wojny.
Spacerowałem jeszcze kilkanaście minut po kolonii zerkając na familoki po czym ruszyłem z powrotem na przystanek. Czekając na 127 kontemplowałem i doszedłem do wniosku, że z niecierpliwością czekam na efekt tego domina, które odsłoni coś świeżego i ożywionego. A mam na myśli odnowione mieszkania w tych familokach, które będą pewnie łakomym kąskiem dla śląskich nowobogackich lokujących swoje oszczędności w nieruchomościach. Bo czemu by nie zrobić apartamentów na wynajem dla turystów z całego świata chcących poznać i poczuć klimat śląskiej kolonii robotniczej. Wątpię, aby ktoś z tych nowobogackich chciał się przeprowadzić do familoka po to tylko by się ześlązaczyć.
Prześlij komentarz