Pokolenie Lugola®

Maj, tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego szóstego roku wspominam dość gorzko. Wszystko przez płyn Lugola, który nieświadomie przyjąłem w przedszkolu. Pamiętam, że pomocnice kuchenne, zawsze szeroko uśmiechające się do nas, tego poranka miały kamienne twarze. Zdecydowanie otwarły drzwi i wniosły dwa plastikowe kosze pokrojonego suchego chleba. Za nimi wtoczyła się ubrana w biały chałat tęga kobieta z zeszytem A4 pod pachą. Spojrzała badawczo w głąb sali po czym usiadła na małym krześle przy stoliku i zaczęła pisać. Chwilę później wylądowały przed nią jeszcze dwie duże butelki z ciemnego szkła oraz pudełko pełne pustych szklanych ampułek. Wychowawczyni, widząc niepokój na naszych twarzach radośnie oznajmiła, że przyszła do nas lekarka ze szpitala i przyniosła lekarstwo, które będziemy pili. Kobieta poszelontała butelkami, najprawdopodobniej by wymieszać płyn i zaczęła rozglądać się po sali w celu znalezienia odważnego kandydata bądź kandydatki do przyjęcia leku.


W napięciu obserwowałem moje koleżanki i kolegów, którzy z drżącymi rękami podchodzili do niej, mówili jak się nazywają po czym trzymani przez dwie panie z pomocy kuchennej odchylali głowy do tyłu i łykali, jak się okazało, ciemnobrązowy płyn, który później zagryzali chlebem z grubo pokrojoną skórką. Nie płakali, jedynie mocno krzywili się na twarzy. To mnie pocieszało.


W końcu przyszła moja kolej. Podszedłem do tęgiej kobiety, wydukałem imię i nazwisko, a ona wszystko zanotowała, następnie odmierzyła do ampułki odpowiednią objętość płynu i nakazała pomocnicom złapać mnie pod pachami oraz odchylić głowę do tyłu. Kiedy podała ampułkę, z początku rozpoznałem tylko ropny smród z jej ust, dopiero później, gdy gęsta ciecz spłynęła z przełyku do żołądka poczułem prawdziwy smak Lugoli. Momentalnie mnie skrzywiło, nawet kilka razy szarpnęło czego efektem było cofnięcie się roztworu z powrotem do jamy ustnej i wydalenie go na zewnątrz. Pomocnice natychmiast wepchnęły mi chleb do buzi, pewnie by zneutralizować odruch wymiotny i odprowadziły na dywan każąc usiąść po turecku. Siedziałem, żułem cierpki miąższ marząc o popiciu czymś słodkim i zastanawiałem się o co to całe zamieszanie. Po zaaplikowaniu wszystkim dzieciom lekarstwa, tęga pani spojrzała w głąb sali, powiedziała - do widzenia, obróciła się na pięcie i wyszła, odprowadzana sylabizowanym echem - do, wi, dze, nia! Gorzki smak nosiłem w sobie do obiadu. Palącą gorycz ugasił kompot z truskawek.


W domu oznajmiłem rodzicom, że w przedszkolu podano nam coś brązowego do wypicia, ale byli zbyt zajęci, by zwrócić na ten fakt uwagę. Matka przygotowywała obiad, ojciec oglądał telewizor, bo akurat transmitowali Wyścig Pokoju z Kijowa i wkurzał się, że w tym roku dużo ekip kolarskich zrezygnowało z udziału. A w powietrzu unosił się radioaktywny jod 131 gnany wiatrem od wschodu.

Pokolenie Lugola® - to mój autorski projekt nawiązujący do pokolenia X.

30.04.2021

Filmy o tematyce śląskiej

Publikacja 10 albumów, które wpłynęły na mój muzyczny gust.

Memuar z czasów zarazy. Lata dwudzieste XXI wieku.

Filmy drogi

Teksty chronione są prawem autorskim. Obsługiwane przez usługę Blogger.