i #1
i stoję sobie w niedzielę na głównym przystanku w siemcach, bo zamierzam jechać gdzieś tam, autobusem jakimś tam, załatwić coś tam, i stoi obok mnie dziewczyna z wózkiem, z dwoma wózkami, z dzieckiem, z dwojgiem dzieci, jedno z nich śpi, a drugie biega wokół wiaty,
i fajne to dziecko takie jakieś, z tego co słyszę Paulinka, choć na męsko ścięte i dziewczynki nie przypomina, i obserwuję to dziecko, bo jakoś tak w samopas puszczone, i widzę jak zbiera wszystko z ziemi i wkłada do buzi, ale dosłownie wszystko, papiery po jogurtach, patyczki po lizakach, kiepy po papierosach, chusteczki po kebabach,
i na matkę patrzę, bo wkurza mnie już ten jej brak zainteresowania, ale matka stoi do mnie tyłem i jest zajęta jaraniem szluga oraz gadaniem z koleżanką, i znów obserwuję to dziecko, które tym razem wkłada ręce do śmietnika i wyciąga z niego najgorszy syf jaki może się tam znaleźć,
i fajne to dziecko takie jakieś, z tego co słyszę Paulinka, choć na męsko ścięte i dziewczynki nie przypomina, i obserwuję to dziecko, bo jakoś tak w samopas puszczone, i widzę jak zbiera wszystko z ziemi i wkłada do buzi, ale dosłownie wszystko, papiery po jogurtach, patyczki po lizakach, kiepy po papierosach, chusteczki po kebabach,
i na matkę patrzę, bo wkurza mnie już ten jej brak zainteresowania, ale matka stoi do mnie tyłem i jest zajęta jaraniem szluga oraz gadaniem z koleżanką, i znów obserwuję to dziecko, które tym razem wkłada ręce do śmietnika i wyciąga z niego najgorszy syf jaki może się tam znaleźć,
i oczywiście co wyciągnie to wkłada do buzi, i już sam nie wiem czy matce zwrócić uwagę czy to wszystko olać parabolicznym trzydzieści sześć sześć, i w końcu zwracam, bo szkoda żeby dzieciar zaraził się żółtaczką albo innym syfem,więc robię krok do przodu,
i kiedy wyciągam rękę żeby ją dotknąć, ona odwraca się w moja stronę, i sztywnieję na widok jej chropowatej, owrzodzonej twarzy, która dodatkowo nakremowana jest białą mazią nie wtartą w skórę przez co dziewczyna wygląda jak upiór, jak Regan z Egzorcysty,
i kiedy wyciągam rękę żeby ją dotknąć, ona odwraca się w moja stronę, i sztywnieję na widok jej chropowatej, owrzodzonej twarzy, która dodatkowo nakremowana jest białą mazią nie wtartą w skórę przez co dziewczyna wygląda jak upiór, jak Regan z Egzorcysty,
i zerkam na jej włosy, bo na twarz już nie mogę i zlewa mi się ich brązowy kolor ze zgnitymi zębami, ale nie przednimi, bo tych już dawno nie ma, tylko z tylnymi, no od trójek w górę,
i łapię powietrze żeby uwolnić słowa, i uwalniam — pilnujcie jom bo wom wleci pod auto, i dziewczyna też uwalnia — no, szkoda by boło, niy?, i teraz już wiem, że to na sto procent Regan, ponieważ jej głos jest szorstki jakby mózg szarpał za zardzewiałe struny głosowe, jakby wysuszone od nikotyny dźwięki nie potrafiły się przebić przez zasmolony aparat mowy,
i w końcu moja interwencja przynosi rezultat, bo dziewczyna zabiera małą do sklepu i wychodzą z lodem, i Paulinka je loda, ale po chwili ten lód spada jej na chodnik,
i dziecko schyla się i zaczyna go rozmazywać palcem po kostce brukowej i później wkłada ten palec do ust i cycka, i patrzę na to wszystko i znów słyszę chropowaty głos — coś to kurwa zrobiła? jo ci już loda niy kupia, tera zlizuj to, i nic już nie mówię, bo szkoda by było niy?
Prześlij komentarz