W
wigilię Bożego Narodzenia postanowiłem pojechać na północ województwa
śląskiego, aby sprawdzić jak działa nowe połączenie Kolei Śląskich. Swoją
podróż rozpocząłem w Chorzowie. Pięć minut przed odjazdem pociągu zjawiłem się
na dworcu, a dokładnie na stacji Chorzów Miasto. Kiedy wszedłem do budynku
dworcowego doznałem szoku. Poczekalnię i kasy zlikwidowano, w oknach zamiast
szyb, sterczała tektura oraz blachy. Smród jakoś specjalnie nie unosił się w
powietrzu, może dlatego, że było dość chłodno. Z dolnego holu zrobiono
przejście podziemne, prowadzące na perony. A pamiętam jak dwa lata temu,
działała jeszcze kasa, kupowałem tutaj bilety i nawet ktoś czekał na pociąg.
Szkoda, że tak zniszczyli to miejsce.
Stanąłem
na peronie, którego nawierzchnia była lekko przyprószona śniegiem. Na śniegu
unosiła się jakaś dziwna, zielona substancja, która przypominała borygo i
świetnie kontrastowała z okolicznym graffiti. Oprócz mnie, na peronie czekała
jeszcze jakaś rodzina, złożona z matki, ojca, dwójki dzieci oraz babci. Wszyscy
odświętnie ubrani, z siatkami w rękach, z garnkami pełnymi kapusty z grochem, z
makówkami w plastikowych pojemnikach. Nietypowe słoiki — pomyślałem sobie. Tak,
nietypowe, bo w odwrotną stronę zakręcone. Z miasta, na wieś wszystko wywożą.
Wreszcie
z peronowych głośników wydobył się zbawienny dźwięk, oznajmiający wjazd mojego pociągu.
Odwróciłem lekko głowę w kierunku dochodzącego hałasu i zaniemówiłem. Nie, to
nie może być prawda. Zamiast spodziewanego EZT, zwanego potocznie kiblem, na
peron wtoczyła się lokomotywa z Lotosu wraz z trzema czeskimi wagonami z
przedziałami. Zdziwiłem się. Mocno się zdziwiłem. No, ale to przecież Koleje
Śląskie. Może wreszcie czas na zmiany!
Wsiadłem
do pierwszego wagonu, ale nie zająłem miejsca, tylko postanowiłem przejść się
do samego końca pociągu, żeby zobaczyć ilu ludzi podróżuje tą trasą. Naliczyłem
może piętnaście osób. Ciekawe czy to okres świąteczny, czy linia po reaktywacji
nabiera rentowności? Pożyjemy, zobaczymy. Po przejściu całego pociągu, wróciłem
do pierwszego wagonu i usiadłem w pustym przedziale. Ogrzewanie na przyzwoitym
poziomie, okna szczelne, a kanapy nawet wygodne. Czesi to na serio znają się na
kolei! O dziesiątej z minutami mieliśmy być w Kłobucku. Było jakoś kilka minut
po dziewiątej, a my właśnie toczyliśmy się po Górnym Śląsku, gdzie szlakowa
prędkość nierzadko wynosi 20 km/h. Do Tarnowskich Gór podróż dłużyła mi się
strasznie. Trasę znam na pamięć, więc nie chciało mi zerkać za okno w celu
wypatrywania sensacji. Od Tarnowskich Gór do Kłobucka same lasy. Z lewej lasy,
z prawej lasy. Nic ciekawego. Zastanawiałem się czy nie będziemy mieli po
drodze jakiegoś nie przewidzianego postoju, ponieważ na odcinku od Boronowa do
Herbów Nowych, bardzo często złodzieje kradną drut jezdny sieci trakcyjnej. Robią
to w bardzo ciekawy sposób. Linkę z haczykiem zaczepiają o drut jezdny,
następnie podpinają ją do samochodu i odjeżdżają kilka metrów, powodując jego
zerwanie i jednocześnie wybicie zabezpieczeń na podstacji. Potem zostaje tylko zwinięcie
kilkuset metrów drutu jezdnego i upłynnienie go w skupie złomu. Na szczęście
nic takiego się nie przytrafiło podczas podróży.
—
Dobrze wam teraz z tym połączeniem tutaj. Co?
—
Dobrze, nawet bardzo dobrze. — odparłem.
Ale
jebało mnie to czy dobrze. Nie korzystam, nie mieszkam tutaj i nie wiem czy to
połączenie jest dobre. Kurwa, chłopie przecież ty nawet nie wiesz gdzie jesteś.
Co ty mnie tutaj zagadujesz? — pomyślałem — po czym odliczyłem kasę na bilet i
podałem kierpociowi.
—
Wesołych świąt — odpowiedział mi na odchodne, dając do ręki mój jeszcze ciepły
bilet.
—
Wesołych — odbiłem, po czym zamknąłem drzwi przedziału.
Dziwnie
się czułem. Ja sam w całym pociągu i ich dwóch. Gdyby chcieli, to mogli by mnie
zabić, zwłoki wyrzucić gdzieś w lesie i nikt by nic nie widział ani nie słyszał.
Minęliśmy
kolejną stację, ale nikt na niej nie wsiadł. Zerknąłem przez okno. Na peronie
nie było żywej duszy. No tak, przecież nikt o tym czasie nie jeździ pociągiem.
Ludzie siedzą w domach i przygotowują wieczerzę.
Dojeżdżając
do stacji Herby Nowe, wyjrzałem przez okno i zauważyłem jednego kolesia z
reklamówką w dłoni, który niecierpliwie chodził po całym peronie, wyraźnie
czekając na ten pociąg. Był jakiś taki dziki. Cały w dresach, ale te dresy nie były
nowe, nie były z ostatniej kolekcji adasia albo najka. To były jakieś nonejmy z
bazaru. Nie wyglądały fajnie ani modnie. Kolo wsiadł do pierwszego wagonu i
zgodnie z procedurą udał się do kobuchów po bilet. Po wydaniu biletu, przeszedł
na koniec wagonu i już myślałem, że gdzieś sobie usiadł, gdy nagle drzwi mojego
przedziału otwarły się sprawnym, mocnym szarpnięciem. Siedziałem od strony
korytarza, więc koleś spojrzał na mnie i usadowił się przy oknie, nie pytając
nawet czy miejsce jest wolne, nie mówiąc nawet dzień dobry ani spierdalaj.
Usiadł i wpatrywał się w okno, ale tak intensywnie, jakby nigdy nie widział
takich widoków. Myślałem chwilami, że otworzy szeroko usta i połknie to wszystko
co znajduje się za oknem. Zacząłem go obserwować, bo nic innego nie było do
roboty. Starałem się robić to dyskretnie i unikać konfrontacji wzrokowej z nim.
Z minuty na minutę moje podejrzenia stawały się jednak coraz bardziej jasne.
Przypuszczałem kim mógł być i skąd wracał ów typek. Koleś w końcu chyba zaczął
czuć mój wzrok na sobie, ponieważ był coraz bardziej niespokojny i na dodatek coraz
częściej zerkał z wkurwem na twarzy w moją stronę. Postanowiłem przystopować i
zacząłem udawać, że coś sprawdzam w telefonie. Kiedy podniosłem wzrok znad
ekranu, napotkałem jego wściekłe spojrzenie na sobie.
— Co
się tak kurwa patrzysz? — zapytał wkurwiony.
Nie
przestraszyłem się. Nie spuściłem głowy w dół. Nie wyszedłem wydygany z
przedziału, tylko odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie.
— Co,
nie mogę? Na odpust jedziesz? Co się tak wkurwiasz w wigilię?
Kolesia
jakby zamurowało. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Myślał, że ulegnę, że
zacznę się trząść albo że wyjdę z przedziału i on będzie miał go dla siebie.
—
Tak, wyskoczyłem. Puścili mnie. Na półotwartym jestem. Jadę na święta. A ty dokąd?
—
Też jadę na święta. — odparłem i postanowiłem, że zamilknę.
Atmosfera
lekko siadła. Koleś myślał, że mnie zdominuje, ale nie udało mu się. W
przedziale zrobiło się cicho. Zrobiło mi się też go trochę żal i postanowiłem
kontynuować rozmowę.
— To
święta spędzisz z rodziną? — zapytałem.
— Z
rodzina? Ojciec nie żyje. Był alkoholikiem. Zapił się. Jedynie matka jeszcze żyje
i moja siostra. Gdyby nie one, to by mnie juz dawno tu nie było.
— Uhm.
— Dziewczyna,
jak się dowiedziała, że wjechałem, to mnie na początku wspierała. Przychodziła
na widzenia raz w miesiącu. Miałem plany, wiesz, jak wyjdę, rodzinę założyć,
dzieciaka spłodzić, państwo by nam pomogło.
— No
jasne, że tak.
— Ale
w pewnym miesiącu nie pojawiła się na widzeniu, ale za to przyszedł list od
niej. W liście napisała, że już tak dalej nie może żyć, że nie wytrzymuje
takiego trybu życia i nie wyobraża sobie najbliższych trzech lat. Napisała, że
odchodzi, i że już nie będziemy się spotykać i mam o niej zapomnieć jak
najszybciej.
— To
chujowo.
— No
chujowo, co zrobić takie życie. Wkurwiłem się, nawet bardzo. Zacząłem
rozpierdalać celę, kojo i wszystko co było wokół mnie. Trafiłem do karceru na jakiś
czas. Tam dotarło do mnie, że to co zrobiłem, było głupie. Ten cały rozpierdol
był nie potrzebny, ale miałem w sobie takie wkurwienie, że tylko to mnie trochę
uspokoiło. Czasami o niej myślę, gdy zasypiam.
— Lepiej
myśl o matce. Ona zawsze będzie po twojej stronie.
—
Wiem, dlatego szanuję ją i szanuję siostrę. Teraz jestem grzeczny. Na półotwarty
mnie przenieśli. Długo nie wyskakiwałem, dlatego taki dziki jestem. Specjalnie
tak długo trzymałem tą przepustkę, żeby na święta wyjść. Chętnie bym juz nie wrócił,
ale niewiele mi zostało. Po co sobie srać w papiery. Swoje odsiedzę i wreszcie wyjdę
czysty. Może do Anglii pojadę i zacznę nowe życie? Nie wiem. Masz jakieś
szlugi?
—
Nie mam, nie jaram. — odpowiedziałem.
Koleś
wstał, podszedł do okna. Dojeżdżaliśmy do stacji Bytom Północ. Pociągi tutaj
zwalniają, bo raz że roboty torowe, a drugi raz że czasami okoliczni mieszkańcy
wysypują węgiel z wagonów i zwyczajnie nie ma jak przejechać. Tym razem
trafiliśmy na roboty. Pociąg zaczął się wlec jak hulajnoga, aż dojechał w
okolice stacji Bytom Karb i stanął, zapewne czekając na sygnał wjazdowy. Koleś
wypatrzył kogoś na zewnątrz i szybko otworzył okno. Okazało się, że zaczął
gadać z innym kolesiem, który akurat zbierał węgiel z nasypu. Poprosił go o
fajkę. Czarna jak węgiel ręka, podała mu przez okno białą fajkę i na koniec
rzuciła zapałki do przedziału.
—
Chcesz tu jarać? — spytałem.
—
No, a co?
— Za
ścianą są kobuchy, żeby ci mandatu nie wjebali.
—
Pierdolę ich po całości. Wigilia jest nie? — szorstko wydusił z siebie i
zaciągnął się dymem.
No
fakt, wigilia jest. Może obsługa pociągu też będzie bardziej ludzka, skoro
nawet zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem? Zobaczymy czy dym ich nie poirytuje
i czy zrobią nam panowie jazdę w przedziale? Cóż, fajki mi jakoś specjalnie nie
przeszkadzają, ale w komorze gazowej nie lubię przebywać. A co mi tam.
Wytrzymam. — pomyślałem.
Koleś
z przedziału pytał jeszcze kolesia za oknem po ile worek węgla i dlaczego
akurat w wigilię zbierają? Ceny nie usłyszałem, ale dowiedziałem się dlaczego akurat
dzisiaj zbierają. Otóż, w wigilię jest najmniej SOKów na patrolach, bo wszyscy
biorą urlopy i można sobie pozwolić na trochę więcej niż w innych dniach.
Wreszcie
ruszyliśmy. Koleś ściągnął jeszcze parę buchów na gwizdku, przeciągając
okrutnie szluga, po czym wyrzucił go i zamknął okno. Dojeżdżaliśmy do stacji
Bytom. Zacząłem się ubierać. Widziałem, że mu tak jakoś głupio, że chciałby coś
powiedzieć na odchodne, ale się wstydzi, krępuje się, więc postanowiłem, że ja
mu coś powiem.
—
No, to powodzenia ci życzę, szanuj matkę swoją. Wesołych świąt.
—
Tobie również wesołych. Z fartem! — odparł na pożegnanie.
Wyszedłem
na stacji w Bytomiu. Autobus miałem za dziesięć minut. Wiało trochę.
2 responses to Trip #1
Ciekawy wpis, jak i cały blog. Podczas, gdy ja skupiam się na kolejowych aspektach, Ty tak ciekawie opisujesz nieraz zwyczajną sytuację (np.oczekiwanie na peronie), że aż miło się czyta.
dzięki.
Prześlij komentarz