Chorzów,
koncówka ulicy Wolności. Mr Hamburger na osiedlu Irys. Siedzę pod
parasolem i jem zapiekankę w ten piękny, lipcowy dzień. Obok mnie siedzi
ojciec z synkiem. Syn do ojca:
— Tata, niy smakuje mi tyn hamburgier.
— Co? Niy smakuje ci? A chlyp lubis? Zymby zgubis, to polubis. Pierdolis bułki wolis. No, jydz. w doma tygo niy mosz!
***
Ostatnia niedziela maja. Pielgrzymka mężczyzn do Piekar Śląskich. Tłum równym tempem zmierza w kierunku Sanktuarium. Z tyłu jednak, ktoś bardzo się śpieszy:
— Te, wydupiej ino!
— Kaj sie tak spieszysz pieronie? Co na kluski mosz wciepniete?
— Chca przelyjź ino, pitej!
— Deptej mie dalij, a jo ci byda szychty pisać!
***
Wychodzę z sieni familoka i zapinam kurtkę. Niestety zamek błyskawiczny się zacina i muszę stanąć na moment obok ławki, na której siedzą dwie kobiety, dziwujące się sąsiadowi.
— Słyszeliście, sonsiodowi spod trójki sie pogorszyło.
— Po jakiymu?
— Zabrało go dzisioj pogotowie, bo wyrzigoł dwa litry ropy z krwiom. Godom wom dwa litry!
Prześlij komentarz