Późne lata
osiemdziesiąte XX wieku na Górnym Śląsku. Boisko szkolne mojej podstawówki. Po
lekcjach. Trwa zacięty mecz piłki nożnej bloki - familoki. Za boiskiem woźny
naprawia swój motorower marki Komar. Stoimy wszyscy wokół niego, jak to bajtle
i podziwiamy jak nasz stary stróż topi łańcuch w benzynie, tłumacząc nam, że
tak się czyści! Później jak wyciąga świecę i coś w niej przeciera, tłumacząc,
że tak też się czyści i że trzeba czyścić, bo inaczej motor nie będzie palił. Norbert
zaciekawiony pyta:
— Stróżu, to na co wom
tyn kopruch poli?
— Norbet, jo mu najsca
łon pojedzie!
***
Bytom ul. Mickiewicza.
Na parterze kamienicy trwa remont mieszkania. Wszystkie okna pootwierane. Przystaję
przy jednym, ponieważ muszę napisać sms. Słychać głos z mieszkania:
— Te, a jak by my tak
te dwa kabelki złonczyli? Tyn zielony z tym łonym? Co godosz?
I nagle dup! Słychać
jak ktoś spada na ziemię. Po chwili:
— Kurwa godołch ci
ciulu, że niy z tym łonym!
***
Stoję na przystanku w Chorzowie Starym na Bożogrobców.
Czekam na siedem cztery. Podchodzi do mnie bajtel i pyta:
— Mo pan dwa zote?
— Niy mom — odpowiadam.
Następnie podchodzi do małolaty stojącej obok mnie i
pyta ponownie:
— Te, mosz dwa zote?
— Jak jo by miała dwa zote, to jo by sie kurwa życie
ułożyła! — odpowiada małolata.
Prześlij komentarz